Dziki! Dziki!

  • Proszę uważać.

    Proszę uważać.

  • Proszę interweniować.

    Proszę interweniować.

  • Proszę zostawić.

    Proszę zostawić.

  • Proszę dać mi spokój.

    Proszę dać mi spokój.

 

Nad Jeziorkiem Czerniakowskim i w otulinie rezerwatu grasują dziki. Dla mnie sprawa jasna i pewna. Ślady racic, świeże na błotnistych fragmentach ścieżki i „historyczne” na wyschniętych, mówią same za siebie. Ponadto sporo zrytych miejsc, nie tylko wokół samego jeziorka, ale także wzdłuż Trasy Siekierkowskiej. Niejednokrotnie, idąc wzdłuż północnej części jeziorka słyszałem jak przemieszczają się kilkanaście metrów od ścieżki, wzdłuż płotu ogródków działkowych.

Są jednak tacy, co w te dziki nie bardzo wierzą.

Według jednej legendy, nawet jeśli kiedyś tu były, to wyniosły się wraz z uruchomieniem Trasy Siekierkowskiej. Według innej, ostatnie dziki już kilkanaście lat temu, zostały upieczone na ogniskach przez bezdomnych pomieszkujących na Siekierkach i Czerniakowie.

Ja w nie wierzyłem. Słusznie, bo w grudniu udało mi się sfotografować małą watahę dzików na torfowisku w pobliżu skrzyżowania Trasy Siekierkowskiej i Czerniakowskiej. Ponieważ było to w pobliżu przystanku autobusowego, to malkontenci mogli oczywiście utrzymywać, że nad Jeziorkiem Czerniakowskim nie ma dzików. Te które widziałem na pewno były przejezdne; nie mogąc się doczekać na autobus „na chwilkę” skoczyły w krzaki. Jak zresztą często robią to oczekujący na komunikację miejską bardziej lub mniej ludzcy pasażerowie.
Jeśli przyjąć taką narrację, to ten dzik na którego natknęliśmy się w końcu kwietnia w okolicy ulicy Na Urzeczu, musiał się bardzo spieszyć na autobus. Szumiało, trzeszczało coś  w zaroślach i byliśmy z Sylwią pewni, że przedziera się przez nie zagubiony człowiek. Ale z dziesięć metrów przed nami na ścieżce pojawił się dzik: całkiem okazały szarawy odyniec.

Ścieżka jest w tym miejscu wąska i wydawało się, że nie zdążymy wymienić zwyczajowych uprzejmości, zanim dojdzie do konfliktu interesów. Na szczęście dzik sprawiał wrażenie o wiele bardziej przerażonego niż my. A może miał lepszy refleks i był lepiej wychowany? W każdym razie ruszył w naszą stronę. Jednak po kilku krokach skręcił lekko w krzaki i minął nas w odległości 2-3 metrów za nimi. W chwili, gdy udało nam się wreszcie obrócić głowy, ukazał się znów na ścieżce i rączo pobiegł w kierunku… najbliższego przystanku.  

Mieliśmy nadzieję, że zdąży.

Gdyby ktoś jednak nadal nie wierzył w dziki w otulinie rezerwatu Jeziorko Czerniakowskie, to zapraszam w pobliże ogródków działkowych Na Urzeczu. W ciągu dnia można porozmawiać o dzikach z działkowiczami, którzy od kilku tygodni publikują na ogrodzeniu kolejne komunikaty. Natomiast wczesnym rankiem można rozstrzygnąć sprawę ich pobytu (przyjezdne, czy na stałe?) bezpośrednio z zainteresowanymi.