Dziki w drugiej odsłonie

  • Dzik bacznie nam się przyjrzał

    Dzik bacznie nam się przyjrzał

  • Drugi dzik przeprawia się przez kanał

    Drugi dzik przeprawia się przez kanał

  • Jeden z warchlaczków podczas przeprawy

    Jeden z warchlaczków podczas przeprawy

  • Inny warchlaczek w drodze na drugi brzeg

    Inny warchlaczek w drodze na drugi brzeg

  • Ślady aktywności dzików opodal estakad Alei Witosa

    Ślady aktywności dzików opodal estakad Alei Witosa

Pewnej słonecznej czerwcowej niedzieli szliśmy z Sylwią wzdłuż Trasy Siekierkowskiej. Na wysokości Kanału Czerniakowskiego dostrzegliśmy wśród roślinności dzika. On też nas zobaczył, bo zrobił kilka kroków i przez chwilę się przyglądał. Pewnie podobnie jak my uznał, że kilkadziesiąt metrów, kanałek i metalowy płotek są wystarczającą gwarancją bezpieczeństwa, bo leniwie zawrócił, coś mruknął i… Z krzaków po przeciwnej stronie kanałku wskoczył do wody drugi dzik, a za nim: plum, plum, plum… dokładnie dwanaście małych pasiastych warchlaczków. Wdrapywały się na brzeg i kolejno znikały w wysokich trawach. Zdjęcia robiliśmy komórkami, więc czytający muszą bardziej ufać słowom niż obrazowi.

Z czasem na własne oczy i z tzw. wywiadu środowiskowego ustaliłem, że wokół Jeziorka Czerniakowskiego w lecie 2022 roku mogło grasować przynajmniej 36 dzików. Dwie watahy liczyły po czternaście osobników, zaś jedna siedem. Trzydziestym szóstym był samotnik – duży odyniec, którego w zimie wywieziono poza Warszawę. Jednak chyba nie dość daleko, bo szybko powrócił.

Całe to towarzystwo grasuje nie tyle wokół samego Jeziorka Czerniakowskiego, co po południowej stronie Trasy Siekierkowskiej (być może aż do Wisły, ale to moje przypuszczenie), po Jezioro Sielanka i pola przed Morysinem. Najczęściej można je spotkać nad ranem wokół kryjących wiele dziczych przysmaków ogródków działkowych. Jeden z działkowiczów powiedział mi, że dziki uwielbiają cebulki tulipanów i to ma być jednym z powodów podejmowania prób dostania się na teren ogródków działkowych. Dziki zachodzą też często pod najbliższe otulinie rezerwatu wieżowce przy Bernardyńskiej i krążą na tyłach ”rządowego” osiedla przy Grzesiuka.

Koegzystencja dzików i ludzi jest, póki co pokojowa. I oby tak pozostało.

A jak jest pokojowa, to przekonałem się sam jeszcze w czerwcu. Podziwiając z otwartą buzią umiejętności pewnej „błotniaczki”, która po wywinięciu się gromadzie wron dawała spektakl akrobacji lotniczej, usłyszałem jakieś chrapnięcie. Gdy się odwróciłem spojrzałem prosto w ślepia lochy, której towarzyszyły dwa niewiele mniejsze osobniki. Och dziki, pomyślałem w roztargnieniu, powracając do przerwanego oglądania popisów błotniaka. Gdy dotarło do mnie co zobaczyłem i – nie ukrywam - przerażony obróciłem się ponownie zobaczyłem... siedem dzików niespiesznie truchtających ścieżką. Na szczęście oddalały się. A spojrzeliśmy sobie w oczy przez szerokość ścieżki, czyli co najwyżej czterech metrów.