Wędrówka w głąb pejzażu

  • „Wnętrze lasu” Władysław Aleksander Malecki, ok. 1880, Żródło: Muzeum Narodowe w Kielcach

    „Wnętrze lasu” Władysław Aleksander Malecki, ok. 1880, Żródło: Muzeum Narodowe w Kielcach

  • Łysica, Góry Świętokrzyskie

    Łysica, Góry Świętokrzyskie

  • Gdzieś na szlaku, Góry Świętokrzyskie

    Gdzieś na szlaku, Góry Świętokrzyskie

  • Widok z Łyśca, Góry Świętokrzyskie

    Widok z Łyśca, Góry Świętokrzyskie

  • Widok z Łyśca, Góry Świętokrzyskie

    Widok z Łyśca, Góry Świętokrzyskie

Jak konie, to Wojciech Kossak, jak ptaki, to Józef Chełmoński, jak pejzaż, to… Tu już trudniej wymienić „z marszu” jedno nazwisko. Wojciech Gerson, Maksymilian Gierymski, znów Chełmoński… Jan Stanisławski?

Często zastanawiam się kto najlepiej oddałby obraz widziany przeze mnie czterdzieści jeden lat temu. Trzech licealistów-drugoklasistów zeszło właśnie z Góry Truskolaskiej i skrajem lasu zmierza w stronę Gołoszyc. W podświetlanej od zachodu chłodnym październikowym słońcem dolinie otwiera się widok na linię Alei Lipowej. Jej drzewa giną tu i ówdzie w dymach kilku rozpalonych na ścierniskach ognisk. Grupa ludzi wokół furmanki z koniem. Druga grupka w polu, nieco dalej idzie za koniem człowiek. Pewnie bronuje po zbiorze ziemniaków. Zza wzgórza wyłania się terkocący stary ciągnik. Na wprost nas, wśród spływających właśnie z drzew liści, rządek rozpadających się drewnianych krzyży – zaniedbany wojenny cmentarz.

Brązy, szarości, zgniłe zielenie. Trochę czarnego. Plamy złotych liści, smugi słońca, drgające płomienie ognisk…

Obraz jest za lekką mgiełką. Której wtedy, poza rozmazaną linią zamykających horyzont wzniesień, na pewno nie było. Może to patyna nakładająca się na obraz podczas zbyt częstego jego przywoływania?

Za to doskonale pamiętam chłód przedwieczornego powietrza, jego woń zmieszaną z dymem i zapachem pól.

Kilka lat temu w Muzeum Narodowym w Kielcach zobaczyłem „Wnętrze lasu” Władysława Maleckiego. Obraz nieduży, a poczułem jakby wyszedł do mnie, wciągnął, jakbym stał na jego przedłużeniu: na ścieżce wchodzącej w głąb podświetlanego ledwie przebijającym korony drzew słońcem lasu. Urzekł mnie.

Konsumentem, koneserem krajobrazów jestem od zawsze. Jako konsument sztuki staż mam raczej niewielki. Chwilę trwało zanim poprzyglądałem się obrazom Władysława Aleksandra Maleckiego, zanim o nim poczytałem. Nie wdając się w biografię i teoretyzowanie, powiem, że na jego pejzażach znalazłem i rozległe przestrzenie łąk, i krajobrazy górskie, i wiejskie drogi, i wiele, wiele lasu. Czasem też, jako sztafaż, człowieka lub zwierzę.

Gdybym zatem mógł rozstawić wówczas na zboczu Truskolaskiej sztalugi, to bym je rozstawił i zaprosił do nich Maleckiego.

Ale nie mogłem. Chociażby dlatego, że Malecki zmarł osiemdziesiąt jeden i pół roku wcześniej w nie tak znów odległym od Gołoszyc (ok. 60 km w linii prostej) Szydłowcu.