Zima w małym miasteczku, czyli Czerniakowska

  • Zima w małym miasteczku, fotografia obrazu, Żródło: Archiwum Muzeum Narodowego w Krakowie

    Zima w małym miasteczku, fotografia obrazu, Żródło: Archiwum Muzeum Narodowego w Krakowie

  • Gagarina opodal skrzyżowania z Czerniakowską, grudzień 2022

    Gagarina opodal skrzyżowania z Czerniakowską, grudzień 2022

  • Czerniakowska, grudzień 2022

    Czerniakowska, grudzień 2022

  • Czerniakowska, grudzień 2022

    Czerniakowska, grudzień 2022

  • Szkic do obrazu "Zima w małym miasteczku", Muzeum Narodowe w Warszawie

    Szkic do obrazu "Zima w małym miasteczku", Muzeum Narodowe w Warszawie

Opodal skrzyżowania Czerniakowskiej i Jurija Gagarina siedzi sobie, na składanym krzesełeczku, mężczyzna. Strój z tych miejsko-eleganckich, młoda twarz, wąsy, broda. Ot, wielu podobnych dziś na ulicach. Nie rzucałby się w oczy, gdyby nie rozpostarte na sztalugach kartki na których coś pilnie szkicuje. Czasami niby przypadkiem zbliży się jakiś przechodzień, czasem z potoku przejeżdżających aut odezwie się klakson.

Wariat, co on tu może rysować? Korki, ruch, chaos rozgrzebanych ulic, bo akurat budują kolektor mokotowski i tramwaj na Wilanów.

Krytyki kierowane półtora wieku temu pod adresem Maksymiliana Gierymskiego, były podobne: co On tam maluje? Jakieś chałupy, błotniste drogi, furki z ubogo odzianym chłopstwem, smętne pola i laski… To proza, to codzienność… Po co trawić czas na uwiecznianie tego?

Długo nie znajdował uznania w oczach rodaków Maksymilian. Krytyki nie przerwała nawet nagroda, jaką otrzymał na międzynarodowej wystawie w Berlinie w roku 1872 za obraz „Wiosna w małym miasteczku”. A przecież zarówno „Wiosna…” jak i jej pendant „Zima w małym miasteczku”, przedstawiają dokładnie ten sam fragment traktu czerniakowskiego, o którym jako o ulicy Czerniakowskiej wspomniałem na początku. Wówczas były to okolice rogatek miejskich, które stały w miejscu, gdzie dziś przebiegają jezdnie Czerniakowskiej. Mniej więcej na wysokości numerów 127 z jednej i 48 z drugiej strony.  

Dlaczego to akurat miejsce wybrał Maksymilian Gierymski do sportretowania? Czy było jakieś wyjątkowe, malownicze, pociągające? Raczej nie. Prawdopodobnie zadecydowało uczucie, ale nie do miejsca, tylko do panny – mieszkającej w pobliżu Pauliny Tomaszewicz. Uczucie pozostało nieodwzajemnione. Obrazy, które powstały w okolicy Czerniakowskiej, jak i wiele im podobnych, przez lata nie znalazły uznania w kraju.

Inaczej za granicą. Jego prace cieszyły się powodzeniem, a malowane stylizacje scen myśliwskich, tzw. "zopfy", przyniosły mu także sukcesy finansowe. 

Mimo, że Maksymilian zmarł młodo, w wieku zaledwie 28 lat, pozostawił bogaty dorobek artystyczny. Trudno też przecenić wpływ Maksa na młodszego brata Aleksandra, którego uczył, z którym się często spierał, którego – zdarzało się – rugał. Bracia współpracowali artystycznie, a Aleksander przeszedł ostatecznie do historii jako malarz Warszawy.  

W tym roku mija dokładnie 150 lat od powstania obu „Miasteczek” Gierymskiego.